Żeby wzbogacić się w stolicy Sudanu Południowego, wystarczy metr kwadratowy przy ruchliwej ulicy, cztery kawałki blachy falistej oraz akumulator.
Dziś ciąg dalszy pracy na odcinku. Moi przyjaciele z działu technicznego odczuli jednak tak duże przeciążenie szkoleniem, że o 17:00 jeden po drugim zaczęli się wykruszać. Nie powiem, żeby mnie to zmartwiło.
Na liście spraw do załatwienia przed wyjazdem jest m.in. finalne podłączenie części studyjnej do części biurowej. Do chwili obecnej w radiu były dwie sieci, jeżeli nie półtora. Sieć biurowa ze swoimi uprawnieniami i innymi bzdetami, oraz sieć radiowa, która jak się okazała wszystko przesyła przez… konsolety IP. Że to się jeszcze nie wywaliło. Żeby uporządkować sprawy, potrzebny był koleżka z IT, który początkowo chciał wiercić dziury w ścianie, żeby przepuścić nowe kable dla nowej sieci. Tu zaprocentowała wiedza z pierwszego wyjazdu, kiedy to Dżon pokazał mi co znajduje się na tyłach każdego kontenera. W pierwszym z nich jest klimatyzator, a w drugim – spory switch i wszystkie kable. Szczęśliwie się złożyło, że w każdym studiu mamy po jednym porcie wolnym. Sieć została połączona, a ja przy okazji poznałem kolejne pomieszczenie – serwerownię. Zimno jak w chłodni. Można z przyjemnością posiedzieć – choć nie za długo. Ktoś skosił tu niezłą kasę. Mniejsza o słycze i serwer plików. Obok stoi ładna szafka, obsługująca transmisję satelitarną do jednego (na razie) miasta na mapie sieci Eye Radio. Dwa redundantne nadajniki DVB, dwa enkodery za kilka tysi w papierze, procesor. Wszystko zgodnie ze sztuką, aż miło popatrzeć.
Po lanczu moja klasa kończyła polerowanie nowej ramówki, w atmosferze ogólnej głupawki i jeżdżenia po majtach. Z Kładżim tymczasem ucięliśmy sobie pogawędkę o tym, ile kosztują połączenia głosowe. Jak już kiedyś wspominałem, prawie nie ma tu abonamentów. Żeby mieć abonament, trzeba mieć meldunek – logiczne. Większość mieszkańców Sudanu operuje więc na prepaidzie. Złote jaja znoszą więc kury drukujące zdrapki. Jedna zdrapka to 50 SSP (Funt Południowosudański). To w przeliczeniu około 15 dolarów. Za tę cenę mamy do wygadania około 100 minut. Czyli wedle obecnego kursu NBP, jedno drapanie daje 55 groszy za minutę. Łezka się kręci w oku. Ale to komórkowe eldorado może wkrótce się skończyć – zarówno Sudan Płd., jak i kraje ościenne chcą się zjednoczyć w zakresie jednolitych cen połączeń. Innymi słowy – rezygnują z opłat za roaming i wprowadzają zbliżone taryfy wszędzie. Chwilę to jeszcze potrwa, ale musi nastąpić ta ucieczka do przodu. Powód jest prosty – światłowód dotarł już do Ugandy.
Na czym można trzepać szmalec, jeżeli jest się przedsiębiorczym? Bierzemy metr pobocza w ruchliwym miejscu, stawiamy budkę z blachy falistej (gorąco, ale przynajmniej w cieniu), do przyniesionego z domu akumulatora podłączamy zestaw uniwersalnych wtyczek do nokii i ładujemy za pieniądze telefony. Nie ma „śmiacia” – prąd jest tutaj na wagę złota, a nawet ci co mają generatory, nie mogą spać spokojnie. Radio na ten przykład używa dwóch naprzemiennie. Przełączają się co kilka godzin. Jeden z nich ostatnio przestał się załączać podczas przełączenia. W efekcie w radiu jest ciemno, świeci tylko konsoleta i komputer. W dzień da się to ogarnąć. W nocy UPS kończy się po godzinie i zapada cisza. Czasem – jak dziś – zapada też UPS. Steven, który zarządza tym przedsiębiorstwem medialnym otwartym tekstem zapytał mnie dzisiaj, czy znam się na fotowoltaice. „Tyle energii idzie w beret, a można by z tego zrobić prąd, weź się zorientuj”.
Za beret złapali się wczoraj pracownicy UN, którzy wychodząc ze sklepu zobaczyli brak Land Cruisera. Miejscowi kontraktowcy dostali więc rano wytyczne, aby nie szwendać się po okolicy bez wyraźnego zezwolenia.
Na mieście zaczyna być nieciekawie – głównie za sprawą mundurowych, którzy swoją nerwowość wyładowują na co nerwowszych przechodniach. Irytacja bierze się z tego, że nie dostali wypłaty na czas. Coraz częściej mówi się, że mogą jej w ogóle nie dostać, podobnie jak posłowie. W kolejce w MSW podsłuchałem wczoraj, że rozważa się wręcz rozwiązanie parlamentu, bo hajs się mocno nie zgadza.
Pozostaje wierzyć, że uda mi się w miarę spokojnie dojechać do lotniska. Jakkolwiek muszę zauważyć, że moi gospodarze są więcej niż zapobiegliwi. Wiza kończy mi się w połowie sierpnia…