eye fm

Na wczorajszy wieczór należałoby spuścić zasłonę milczenia. Nie padało, ale nie przeszkodziło mi to napić się piwa. Na skutek dynamicznie zmieniającej się akcji – wypiłem go za dużo.

Amerykanie mają ciekawy system prowadzenia swoich misji. Nie da się siedzieć w ramach jednego projektu przez 10 lat w jednym miejscu. Projekty są podzielone na etapy. Po zakończeniu etapu po prostu drukują ci bilet do domu. W domu dowiadujesz się, czy przeszedłeś weryfikację do drugiego etapu. Maksymalnie, w jednym miejscu można spędzić trzy sezony. Po co ta komplikacja – po to, aby zapobiec uwłaszczaniu się w danym miejscu, budowaniu własnych „królestw”, co jest pokusą zważywszy na to, że rząd amerykański dobrze płaci, a podstawową formą załatwiania tutejszych interesów jest łapówka. Łapownictwo jest na każdym kroku. Nawet załatwiając urzędkowe papiery, jak dla przykładu koncesja radiowa, można natknąć się na propozycję typu: „będzie to kosztowało mnie, tylko przynieście kasę dzisiaj w gotówce, do 14:00, bo potem jadę na urlop”.

Mówiąc o koncesji, SRS FM ma koncesję na kolejny rok i w tej chwili nadaje nielegalnie. Da się to robić, podobnie jak u nas – nie używając na antenie nazwy wpisanej w koncesję. Kiedy byłem tu po raz pierwszy, zauważyłem w newsroomie kartkę, na którą wpisywano propozycje nowej nazwy dla stacji. Były tam niezwykle lotne nazwy jak „One FM”, „Sudan FM” czy „Nile FM”. Ostatecznie wybrano „Eye FM”. Na moje obiekcje, że „eye” fonetycznie brzmi jak „I”, Keith wyjaśnił, że tu dochodzi jeszcze jeden wariant językowy. I tak właśnie nazywa się już w tej chwili radio. Tak ma w kwitach, choć na antenie wciąż jest „SRS FM – For peace and development”. Eye FM wystartuje w najbliższych tygodniach. Bbędzie miało zasięg ogólnokrajowy, planowane są w późniejszym okresie nawet lokalne rozszycia reklamowe. Ogólnie – komercha…

Po powrocie do obozu zjedliśmy jak trzeba i zajęliśmy się piwami. Dowiedzieliśmy się m.in., że radio działa tak jak działało do końca września. Potem organizacja, która je prowadziła, musi przekazać radio innej amerykańskiej organizacji. Dlaczego? Ano dlatego, że jest limit – towarzystwo, prowadzące radio, działa tu już 10 lat. Zgodnie z amerykańskimi regulacjami, musi przekazać operacje kolejnej stworzonej na te potrzeby misji. Dziwne, ale tak to działa. Przy kolejnym piwie zgadało się na temat tego, że jest problem z logo radia, bo koleś co je zaprojektował, nie trafił z kolorystyką. Keith otworzył laptopa i pokazał nam logo. Widząc moje zażenowanie, Księgowy pospieszył z pomocą, krótką recenzją: „This logo just sucks”. Niestety byłem już po dwóch piwach. Poprosiłem o otwarcie logo w Corelu i myszkę. – Ale ja nie lubię Corela – zaoponował Keith. – Ale ja lubię… Po kolejnym piwie wymienione zostało liternictwo, kolory zostały spróbkowane z flagi sudańskiej, w bonusie poszła też wersja do aplikacji czarno-białych. Na kolegium redakcyjnym zatwierdzono dziś zmiany, będą jeszcze kosmetyczne poprawki – w każdym razie mam się zastanowić, jak widziałbym nową stronę www radia. Weź przestań.

eye fm przed i po
eye fm przed i po

Do wczorajszego wieczoru Prezes Wezli Dejl nie bardzo chciał uwierzyć, że piłem tu browary i paliłem cygara. – Przecież z tymi Angolami nie da się pić, nie idzie wytrzymać przy stole – kręcił z niedowierzaniem głową. Dziś, podobnie jak ja, walczył z objawami przedawkowania. Chyba uwierzył. I chyba wie już, że pije się tu – ale nie z britsami.

Częściowo z powodu zmęczenia poprzednim wieczorem nie byłem w stanie efektywnie prowadzić zajęć. Pokazałem Kładżiemu jak się programuje reklamy, potem to samo marketingowcom, ucieszyłem się, że mają wydrukowaną instrukcję obsługi, choć było mi głupio, ze muszę mówić o tym, co prawdopodobnie juz przeczytali. Z naciskiem na prawdopodobnie… Jutro muszę to zainstalować na ich komputerze i upewnić się, że będą wiedzieli jak dodać klienta, zlecenie, reklamę, wgrać to na emisję i zafakturować. Sziiiiit. Prezes zwalczył tymczasem konsoletę, choć rano wydawało się, że jest w punkcie wyjścia. Po trzech dniach czekania, miejscowy magik przeciągnął kabel ze studia nagraniowego do kontenera, w którym mieści się radio. Użył do tego plastikowych korytek, które zamiast puścić górą w całości, przykręcając do drewnianych listew nad kontenerem, poprzecinał na  kawałki, żeby ominąć zaczepy na kontenerach.  Nie da się tego opisać, zrobię później zdjęcie, topowa inżynieria. Jutro przeprowadzka sprzętu do nowego studia. Czy wspominałem, że zapomnieli zrobić dziurę na kable pomiędzy studiem a reżyserką, a ściany są gołe bo nikt nie wyspecyfikował w zamówieniu ustrojów akustycznych? Chyba nie. E e e… (to pogłos w studiu).

Zagadnąłem dziś Kładżiego, czy ma muzykę na kasetach. Ma mi przynieść. Wtedy zadecyduję, czy nagram tutaj połówkę „Dwukasetowca”, czy przywiozę ze sobą kasety. Serce podpowiada, żeby zrobić tutaj nagrywkę i wciągnąć w nią tutejszych herbatników. Rozum przelicza, że nie będzie na to czasu. Zobaczymy.

« »