Dziś w robocie ustawowe osiem godzin, więc jest czas, żeby coś napisać, zanim zacznie doganiać sen. Choć jak tak sobie pomyślę, to przy tej temperaturze jedyna sensowna opcja, to popołudniowa drzemka. Hmm.. w sumie nie pamiętam, kiedy ostatni raz mój dzień pracy wynosił 8 godzin.
Radio, do którego mnie zesłano, to stacja stara i nowa jednocześnie. Stara, bo grają od 2005 roku. Nowa, bo nowe studia powstały rok temu. Wcześniej całe radio stanowił laptop z Cool Editem podpięty do nadajnika. W nocy montowali, w dzień puszczali. Rok temu, kiedy stało się jasne, że autonomia doprowadzi do wyborów i ogłoszenia niepodległości Sudana, rząd amerykański postanowil sypnąć groszem i przenieść radio na wyższy poziom. Jest nim zbudowany w szczerym polu przyjemny parterowy budynek, ogrodzony dwumetrowym murem z drutem kolczastym. Za stalową bramą z logo stacji krył się młodzieniec z ak-47 pod pachą. Takie obrazki już nie dziwią, dziwi co najwyżej wiek operatorów broni.

W części administracyjnej, która mieści się w tym budynku – jak to w radiu – system kanciapowy. Jedno, co się rzuca w oczy, to absolutny brak europejskich urządzeń. Nie ma też chińskich, są tylko amerykańskie. Maksimum tego obłędu znajduje się poza budynkiem, gdzie znajduje się radio właściwe. Tam jest amerykańsko do oporu. Poczynając od gustownych lampek przed drzwiami, jakie znamy z amerykańskich filmów (i nie mówię o lampkach „On Air”, bo tych obecność jest „jakby oczywista”) a na gniazdkach kończąc. Bo wszystkie są 110V z tymi gniazdkami, których nie da się sforsować używając grzebienia.

Radio zbudowano z trzech kontenerów. To, o czym długo myślałem, rysowałem na papierze i sprawdzałem ceny na allegro, jest do zrobienia. Radio da się zrobić w kontenerze. Pierwszy to studio produkcyjne, gdzie stoi znana konsoleta dopalona AoIP, komputer z Auditionem i AV. Plus sitko RE20, plus hybryda RS, dwukasetowiec i dwa cedeki – Tascama. Całość w spięte IP łączonym poprzez studiohuba z fajnym ficzerem – przełącznikami emisji z każdego z trzech studiów. Bo są trzy – w drugim sprzętowo podobnie, choć układ pomieszczenia inny – tu jest więcej mikrofonów, bo tutaj realizują talk-shows. Ale taki sam komputer, konsoleta, ta sama konfiguracja hebli. Trzecie to On-Air, obsada jak powyżej. Wszystkie połączone są szybą oraz protokołem IP. Za ścianą pierwszego kontenera jest klima, za ścianą drugiego – generator prądu, co jest o tyle głupie, że słychać go idealnie w studiu do talk-shows… Obok radia stoi kolejny kontener a przy nim 30-metrowy (tak na oko) maszt z fajnym systemem antenowym. 2 kilowaty. W planach jest budowa studia do realizacji teatru polskiego radia. Bo ostatnia produkcja robiona tu „na kolanie”, czyli telenowela przedwyborcza, okazała się sukcesem antenowym. Słuchali tego wszyscy, więc postanowiono zrobić studio z prawdziwego zdarzenia do realizacji kolejnego przedsięwzięcia…

To, że system emisyjny jeszcze działa wszyscy tu obecni zawdzięczamy szczęściu. Dziś szef techniki przyznał się, że z uwagi na to, że nikt mu nie zostawił instrukcji obsługi, sam doszedł, że system zaczyna grać, jak mu się pliki wrzuci prosto do katalogów z bazą. I tak, chłopcy karmili go empetrójkami z Internetu, plikami z worda, pdf-ami, śmieciami audyszyna, plikami tekstowymi, czymkolwiek. Jeden komputer w końcu stanął – wczoraj. Więc wyszło, że to ja go zepsułem. Wyrzuciłem z niego wszystko i zacząłem importować na nowo – po 2 dniach można powiedzieć, że sytuacja jest opanowana, więc mogłem się spokojnie zabrać za nauczanie początkowe. Techników, co czyni sytuację jeszcze weselszą.
O 13:00 wszyscy znikają – idą na lancz. O 14:00 wszysyc narzekają, że było za mało. O 16:00 teoretycznie jest po robocie, jednak niektórzy frajerzy siedzą do 18:00. Czyli np. ja. A samo radio zamyka się o 19:00 – nie dlatego, że nie ma komu robić a dlatego, że wracać do domu później to jak puścić w radiu ogłoszenie, żeby cię okradli i pobili. I to jest jeden z powodów, dla których tu jestem – w dniu mojego wyjazdu radio ma działać 24/7.
Zostało 7 dni.