Sześć godzin do lądowania w Amsterdamie. Staram się nie spać, żeby nie zaliczyć zwały – wysypiając się zgodnie z zegarem LV, wstanę o 13:00 CET, co da bezsenną noc. Nie śpiąc, zaliczę pad po wejściu do domu. Start z Atlanty w silnym deszczu i podczas burzy. Tak lało, że zaczęliśmy kołować z 20-minutową obsuwką. Na pasie, po kolejnych 10 minutach, kapitan obwieścił, że musimy się uzbroić w cierpliwość, bo z powodu pogody uzbierała się spora kolejka do wylotu. Przed nami 20 samolotów, przy okienku 2-3 minut daje minimum 40 minut czekania na start. W praktyce oznacza to tyle, że w Amsterdamie możemy nie zdążyć na lot do Warszawy. Ale nie mówmy hop. Spróbuję przez ten czas przypomnieć sobie wszystko, czego udało mi się nauczyć podczas trzeciej pielgrzymki do tego dziwnego kraju.

Sporo się nauczyliśmy. W różnych zakresach.

Zacznijmy od security na lotnisku.

  1. Jeżeli nie chcesz mieć kłopotów ze skanerem linii papilarnych – po wejściu na dworzec lotniczy, udaj się do kibelka i umyj ręce.
  2. Obserwuj uważnie stanowiska i zapisz się do tego ogonka, w którym przyjmuje jakiś rubaszny jegomość, z którym da się pogadać o dupie Maryni.
  3. Meldując się przy okienku z kolegą, na pytanie „Friends?” opowiedz twierdząco. Friendship jest w cenie. Friends przechodzą odprawę w 30 sekund. „Same company” powoduje zrzucenie towarzysza podróży do sąsiedniego okienka i doliczenie karnych minut.

Na miejscu.

  1. W tak dużym mieście dobrze mieć samochód. Niekoniecznie duży. Kiedy byliśmy tu poprzednim razem, przez cztery dni byłem zombie. Mało co pamiętam, ale przypominam sobie, że poruszaliśmy się autobusem komunikacji miejskiej, tzw. CDX-em. Jeżdżą, to prawda, ale gdziekolwiek dojechać, trzeba spędzić kawał czasu. Bo turyści.
  2. Mając samochód, można spokojnie wykluczyć obecność w hotelach oraz takiej wpadki, jaką zaliczyliśmy ze Suits. Naturalnie, nie wolno niczego przekreślać – hotele też mają swój urok, zwłaszcza te z kasynem na parterze i kolesiami śpiącymi na automatach. Suits to także część amerykańskiej kultury – mieszkania do wynajęcia na dzień, tydzień, miesiąc – zupełnie jak motel, tylko w środku miasta. Jednak mając samochód, można zaoszczędzić trochę szmalu, lokując się parę mil od tego przewalania na kasę; wynająć lepsze suits – ale na przedmieściach.
  3. Warto przyjechać dwa dni wcześniej, żeby się skalibrować i pokonać dżetlag. Tak naprawdę dopiero trzeciego dnia człowiek jest w stanie ogarnąć zegarek przesunięty o 9h.
  4. Jeść z dala od głównej ulicy. Najlepsze jedzenie było tam, gdzie jako jedyni goście lokalu nie mieliśmy skośnych oczu.

Lotnictwo.

  1. Odprawiać się wyłącznie online. Wszystko drukować, wliczając e-maile, bo sekuritate bywa dociekliwa.
  2. Nie bać się pytać obsługi, czy nie ma wolnego miejsca, skoro samolot nie jest wypełniony. Zysk jest wymierny i natychmiastowy. W tę stronę po dwa fotele na łebka, zazdrość pasażerów ze środkowego rzędu. Plus punkty za kumatoks u obsługi = pełne zrozumienie że kawa powinna być posłodzona potrójnie i może koniaczku do tego (nie, żebym pił, ale to miło z pani strony).
  3. Dokładnie planować pakowanie plecaka. Kolejność od góry: paszport, laptop, ładowarka, sweter, szczoteczka do zębów. Oszczędność czasu i ropy.
  4. Jeżeli przy bramce wejściowej na lotnisko powiedzą, że się spóźniłeś na samolot, a dopiero rozpoczęło się usadzanie pasażerów – nie biec na złamanie karku. „You missed your plane” oznacza, że system wyliczył, że nie zdążą przełożyć bagażu z jednego do drugiego i prawdopodobnie już cię przebukowali.

Living in America.

  1. Trzy wycieczki zmieniły trochę moje podejście do tego kraju. Starzeję się chyba. W każdym razie, dochodzę do wniosku, że to jest ciekawy kraj i nawet warty wydania jakiejś niezerowej kwoty na to, by wypożyczyć samochód na jednym, oddać na drugim wybrzeżu. Kiedyś to zrobię. Czego nie zrobię – nie przerobię tego na rowerze :)
  2. „I don’t mean to sound slutty, but use me whenever you want. Your Grammar”. Tak, muszę w końcu nauczyć się tej pieprzonej gramatyki. Rozumiem, co czytam, obejrzę film bez napisów, ale skupiam się na sensie, a nie konstrukcji. To znaczy, już nie. Patrz: „starzeję się”.
  3. Warto było oglądać sitcomy. Dzięki temu pojawia się referencja do tutejszej rzeczywistości.
  4. Ruch kołowy. Już pisałem – to najlepsze doświadczenie tego wyjazdu. To jak walka ze smokiem, któremu się dało radę. Jestem absolutnym fanem porządku na tutejszych ulicach. Brak pośpiechu, nikt nie trąbi w drugiej nanosekundzie od zapalenia się zielonego światła. Można skręcać w prawo bez strzałki i nikt nie ginie. Poruszanie się samochodem dało mi też większą orientację w terenie – poprzednim razem zupełnie nie kojarzyłem gdzie nas ten cholerny CDX wiezie i jak to się ma do innych punktów miasta. Jeszcze z tydzień i jeździłbym jak u siebie.
  5. Zrozumiałem pokrętną logikę urządzeń sanitarnych. Weźmy taki prysznic. Wszystkie prysznice mają tutaj wielkie dźwignie, zawory poruszające się przeciwnie do ruchu wskazówek zegara. Na jednym krańcu jest zimne, na drugim gorące. U nas mamy przeróżne kombinacje armatury – są pokrętła, wajchy, pokrętła z wajchami, przyciski. A tam wszędzie jest to samo. Zawsze wiadomo jak to obsługiwać. Plus, nie da się poparzyć prysznicem, bo pokrętło zaczyna się od zimnego, a dopiero na środku jest ciepła. A woda jest pod tym samym ciśnieniem cały czas. Teoretycznie schodzi jej więcej – w praktyce pewnie mniej, bo nie eksperymentujesz w nieskończoność z doborem ciepłej i zimnej. Zupełnie jak z automatyką: Dyna – pierdyliard guzików, musisz być magistrem. AudioVault – trzy guziki, pamiętaj o Start Next.
  6. Zrozumiałem też logikę kibla. Muszla na starcie napełniona wodą, potem ładunek spływa i aparatura napełnia się od nowa. Po jaką cholerę odwracać naturalny porządek spłukiwania muszli wodą? Iluminacja nastąpiła w kabinie na lotnisku. Przypomniałem sobie, ile to razy zdarzyło się, że z powodu awarii, woda nie poleciała po zakończeniu misji. Pół biedy, kiedy jest to w domu. Ale weźmy taką sytuację towarzyską, domówka u koleżanki, klop zatkany, wstyd, hańba. Co wynika z pełnego kibelka? Otóż, czytelny przekaz: „Aparatura jest czynna, możesz zapodawać content”. Prostota. Auto Segue.
  7. Automatyczna skrzynia biegów. Chcę. Patrz: starzeję się. Fade.

Na koniec,  zaległości. Obrazki z wystawy.

8640014222_023b59345d_c

8638891517_aefb02450f_c

8639994674_ea2ae3c9f9_c

8639995962_f47f87af11_c

8640001614_5a528c1abe_c

8640001902_912521487e_c

8640003390_da5fa7a940_c

8638898437_6f3487e0c4_c

8640002282_b7999b0df4_c

8640002438_fd5ed25cfa_c

8640003138_e4c040d24b_b

8638900109_d796382ba9_b

8638900309_aaa3a25cb9_c

8640006300_f9739faa1b_c

8640006594_c1654a4fb7_c

8640006776_44a6efc2d0_c

8640006892_90c4315424_c

8640007690_080924ba8b_c

8638904399_55f409af4d_c

8640011172_c3975d1bb0_b

8638909737_08853ff2e7_b

8638903975_77b2d022d4_c

8638904117_aa4b360790_c

8640008256_e1698cf6bc_b

8640008880_b88ea2e081_c

8640009840_6bb7b647da_b

8638906671_4e4c31a19f_c

8638907361_9d0a8ff600_b

8640011490_1c222d32dd_c

8638907737_aeb08f4d84_c

8640011720_469b7d5b07_c

8640012246_eea14b010e_b

8640012892_804b433573_c

8638909885_ab3cdf8fc7_b