justyna

Środa to dla turystów z Polska ostatnia okazja, żeby napić się kawy w „orginalnym starbaksie” i zrobić zakupy dla rodziny. Z tym ostatnim wcale nie jest tak prosto, jak by się wydawało.

Po pierwsze odległości pomiędzy centrami handlowymi. Po drugie rozmiar sklepów i asortyment. W sklepie z akcesoriami turystycznymi można kupić nawet sznurówki i zapasowe paski do plecaków. W sklepie z dziecięcymi wszelki sort sukienek dla księżniczek i  syrenek, dowolną ilość resoraków, swoje półki mają wykupione Monster High, Barbie, Transformersy i… boysband One Direction. Po metkach „clearance” można szybko zorientować się, którzy artyści wychodzą z mody. Singin’ Justin? Jeszcze nie ma tej metki – chyba ma dobrą passę. Więc jeszcze nie passé.

Z tych zakupów ledwieśmy zdążyli do press center. Trzeciego dnia wymiecione wszystko, ludzie szybko się orientują, co i  w jakiej kolejności wydają. Wydrukowaliśmy bilety do domu i wróciliśmy do naszych kolegów ze stoiska. Luźna Guma, zgodnie z naszymi przypuszczeniami, tym razem odpuścił picie wódki. Jesienią przyjedzie do Wolski – wtedy odrobi.

Czas płynął na radosnym blablabla, this and that. I pewnie byśmy tak stali, gdybym się nie zorientował, że w ogóle nie zrobiłem zdjęć z wystawy i nikt mi nie uwierzy, że tam byłem! Złapałem więc aparat i w długą. Fotorelacja oraz podsumowanie sezonu w następnym, wstrząsającym odcinku.