Księgowy okazał się trenerem służb specjalnych, a intendent architektem. Takich tu mamy zakamuflowanych kolegów w obozie. Ale ja nie o tym. 

Angus, kolega Majkiego, jest obecnie najważniejszą postacią w obozie. Pracuje dla firmy, która robi coś w parku narodowym o ile dobrze zrozumiałem. W każdym razie Angus jest obecnie na topie, bo zaopiekował się dwoma lampartami, których matka została trafiona podczas polowania. „Baby leopards” mają klatkę pomiędzy dwoma domkami – w zasadzie jest to siatka pomiędzy nimi i nad nimi, bo mimo że „baby”, to jednak lamparty swoje o wspinaczce wiedzą. Anyways, są cute i każdy chciałby have them. Nie mam zdjęcia, śpią w domku Angusa. Widziałem je rano, ale nie miałem aparatu. Może jutro.

Przydrożny bar. Tłoczno w porze lanczu.
Przydrożny bar. Tłoczno w porze lanczu.

Moja poprzednia tu wizyta była dość udana, jezeli chodzi o przenoszenie radia na wyższy poziom technologiczny. W każdym razie z dużym zadowoleniem przyjąłem fakt, że w piątek o 17:00 nie było tu nikogo, radio grało a playlista była zrobiona do wtorku. Nie spodziewałem się, że aż tak.
Tym razem do zrobienia były dwie rzeczy – przestawienie marketingu na pracę z dedykowanym softwarem oraz wdrożenie w to samo szefa muzycznego. Marketing został przeszkolony może w 70% – zabraknie czasu na najważniejsze, czyli przypilnowanie, żeby wszystko znalazło się w komputerze i sprawdzenie, czy wszystko gra.  Nie uda się zebrać wszystkich w jednym miejscu i pokazać, jak to ze sobą pozgrywać. Wszystko przez to, że kończy się tutaj działalność EDC. Nowa instytucja przejmie radio za chwilę i powie, kto zostaje na pokładzie. Ludziom powiedziano, że zostaną ci, którzy się naprawdę starają. Można ich policzyć na palcach ręki. Stolarza. Reszta uznała, że zamiast się starać pokazać jak bardzo im zależy, lepiej będzie się postarać o nową pracę. Z tego samego powodu na szkolenie szefa muzycznego nie stawił się szef muzyczny. Czuje pismo nosem.

Sianokosy
Sianokosy

Przyszedł szef programowy, który na moje „niestety, będziesz musiał teraz opisać całą bazę”, odpowiedział „niestety nie jestem szefem muzycznym”. Niestety jest w błędzie, ale niestety nie mogłem mu tego powiedzieć.  Niestety powie mu to nowy zarząd stacji. Niestety, będzie wtedy musiał poradzić sobie sam. Niestety nie mam pomysłu, jak użyć słowo „niestety” jeszcze raz.
Kolejne godziny zmarnotrawiłem na walkę z kontrolerem domeny i uprawnieniami. Udało się znaleźć przyczynę. IT pogratulował mi mailem wysłanym z telefonu.

Podczas kolacji powiedziałem Keithowi, że w przeciwieństwie do kolegi, udało mi się zrealizować jakieś 60% zakładanych zadań. Podobno mam się nie przejmować, bo nie jestem niczyją niańką. Spróbuję się czepić tej myśli.

Moją ulubioną postacią tutaj jest kolo pod drzewem. Rano siedzi w cieniu, koło południa przemieszcza się bliżej drogi. Pod drzewem ma wielką metalową puszkę, na której wykłada towar. Fajki, jakieś gumy do żucia, kawa. Słowem – delikatesy. Fascynuje mnie, w jednej pozie spędza pół dnia. Nie widziałem, żeby się ruszał. Odważyłem się zrobić mu zdjęcie, bo bałem się, że go zapomnę. Jest cudny.

Popatrzyłem na punkt na mapie, w którym jestem i miejsce, w którym mieszkam. Choć psim smętem jestem tu drugi raz w życiu, to wciąż jest to dla mnie abstrakcja. Postaram się jeszcze chwilę nią nacieszyć.