I jeszcze historia z cyklu „przysłowia mądrością narodu”.
Najpierw coś plasknęło, potem w szczerym polu pociąg wyhamował, zaś konduktor po chwili przekazał, że szanowni państwo przerwa w podróży potrwa do trzech godzin. Bo karetka, bo prokurator, ogólnie masakra.
Pół godziny później w ciszy kontynuowaliśmy podróż przesadzeni do pociągu z Wrocławia. Kiedyśmy rozmyślali o tym, jak zdołowany musi być człowiek, żeby się na tory rzucić, ekipa ratunkowa pracująca na miejscu zdarzenia spakowała 24-latka, który zatrzymał skład na nosze i zawiozła go do szpitala w Puławach. Gdyż pijoka trzeba było wytrzeźwieć.