Wczoraj przy garach dwadzieścia minut zastanawiałem się, jak nazywa się ta dziewczyna co śpiewała rok temu wszędzie „Lush Life”. Z tytułem poszło łatwo, bo sobie przypomniałem słowa. Ale personalia, personalia. Wiedziałem, że jakieś nazwisko na -sson, bo ze Szwecji. Karlsson. Nie. Johnson – też nie, to Andreas. Larsson. Ale jak na imię. Po kwadransie wyszło, że Zara. Nie powiem, żebym tak zara se to przypomniał.
Boję się, że stałem się już tylko cynicznym księgowym, który dzieli muzykę na nadaje się / nie nadaje się.
18 maja 2016