W mijającym tygodniu zmarł Lou Ottens, człowiek niewątpliwie zasłużony dla upowszechniania muzyki. Jednakowoż pisanie o nim jako o „wynalazcy kasety magnetofonowej” jest tyle nieuprawione, co krzywdzące dla poprzedników.
Sama firma Philips – właściciel pierwotnego patentu kasety magnetofonowej – otwarcie określała ten proces mianem „development” – a więc rozwoju, doskonalenia, ewolucji idei, która była obecna już kilka lat wcześniej. Próby „pudełkowania” taśmy magnetofonowej podejmowały wcześniej inne firmy. Amerykańska RCA w 1958 zaprezentowała RCA Cartridge, który z grubsza przypomina konstrukcję Ottensa, ale brak jej tej zgrabności i uniwersalności. Rok później zaprezentowano Fidelipac – który wszedł do obiegu jako NAB Cartridge czy potem po prostu „audio cartridge”. Była to kaseta przygotowana na potrzeby radiofonii, nieco inaczej skonstruowana – ze szpulkami umieszczonymi jedna nad drugą. Standard przetrwał do połowy lat 90-tych, ustąpił miejsca CD, MD, digicartom i wreszcie jinglownicom twardodyskowym, potem komputerom. Ottens ze swoją „compact cassette” był więc następny w kolejce, z największą szansą na sukces. Znał już plusy i minusy poprzednich prób – słowem, zrobił mniej więcej to, co Jobs pokazując światu ajfona.

Lektura uzupełniająca: http://vintagecassettes.com/_history/history.htm – żebyście za rok, wspominając Ottensa, nie opowiadali głupot.

Na zdjęciu: kartridż, który ukradłem z Radia WAWa.