Hę. Jutro dzień ostatni. Oficjalnie, bo zrywam się w czwartek o 17:20. Wiem już, że nie zdążę zrobić wszystkiego. Ale też nikt nie uprzedził mnie, że będę uczył podstaw zanim przyjdzie czas na usprawnienia.
Dużym odkryciem dzisiejszego dnia było to, że ciepłą wodę pod prysznicem robi się w lewo. Dotychczas brałem w prawo i też była ciepła. Rury (w prawo) się nagrzewają za dnia. Bojler (w lewo) też – do tego stopnia, że trzeba uciekać. Za to po zmroku w ciągu kilkunastu minut robi się zimny i trzeba czekać 24h. Ale to tak na marginesie.
Nie mógłbym być etatowym nauczycielem. Deprymuje mnie sytuacja, w której mówię a ktoś robi notatki. Ze wszystkiego. Wiem, że to konieczne i niektórzy nie ogarniają tylu rzeczy na raz ale wciąż mi z tym głupio. Jak dzisiaj, kiedy moi trzej amigos siedli przy komputerze. Zacząłem od przypomnienia tego, czego uczyliśmy się wczoraj. A oni od zanotowanie wszystkiego, co przypomniałem. Pewnie też dla przypomnienia. Faaaak. Ale cały czas mam z tyłu głowy, że nie rozmawiam z nastolatkami, tylko z koleżkami, którzy swoje już przeżyli mimo że nie mają zmarszczek.
Wciąż nie mam wizy wjazdowej. „To znaczy masz, ale nie masz pieczątki w paszporcie” – uściślił kierownik radia, nie zapominając z wdziękiem wetknąć szpilki, że nie mam też paszportu. Właśnie. Nie jest tu służbowo i korporacyjnie, a mój gospodarz nie nadyma się tylko z tego powodu że przepracował w radiu dwa razy dłużej niż ja. Chyba będzie mi tego brakowało.
Pojutrze wylatuję. To znaczy, tak mi się teraz wydaje. Na razie jest pod górkę, bo nie mogę się też odprawić. „Status lotu został zmieniony, skontaktuj się z naszym biurem – tel. +249…”. Jasne.