30 października obchodzimy rocznicę największego mind-fucku, uczynionego przez radio swoim słuchaczom.
Tego dnia w roku 1938 stacja CBS, jak co tydzień, nadawała słuchowisko radiowe. I jak co niedzielę, początkowo dostawała mocno w tyłek od konkurencji. Sieć NBC Red nadawała w tym czasie „The Chase and Sanborn Hour”, najpopularniejszy program radiowy tamtych czasów, z wielkimi gwiazdami i muzykami na żywo. Tym razem „nie pykło”. Gwiazda, która pojawiła się na scenie zagrała to, co sama uważała za sztukę. Dobór utworów sprawił, że radiosłuchacze zniechęceni przełączali radio. Trafiali do CBS, gdzie spektakl właśnie się rozkręcał. Nadawaną muzykę przerywano, aby nadać relację z miejsca, w którym rozpoczęła się inwazja kosmitów…
Gazety przez kilka następnych dni rozpisywały się o masowej panice, malując obraz ludzi porzucających swe domostwa w obawie przed zagładą z Marsa. Dziś wiemy, że na masową skalę wysyłano do CBS i FCC (tamtejsza Krajowa Rada) protesty przeciwko wprowadzaniu słuchaczy w błąd. W kraju było wyczuwalne napięcie związane z uzasadnionymi pogłoskami o zbliżającej się wojnie – dokładanie „czegoś takiego” przez radio nie mieściło się ludziom w głowach.
Mnie do dziś nie mieści się w głowie, jak można tak dobrze „czuć” radio. Bo, jak wspominały osoby biorące udział w przedstawieniu, napięcie w studiu radiowym było wcale nie mniejsze niż przy odbiornikach. Reżyserujący, niespełna 23-letni (!) Orson Welles, pozwolił sobie wręcz na nieznośne pauzy podczas słuchowiska, sugerujące przerwę w łączności. Na wyczekujące spojrzenia aktorów kręcił tylko głową: „Jeszcze nie”…
https://www.youtube.com/watch?v=OzC3Fg_rRJM