Pamiętam, że był straszny upał, środek lipca. Mieliśmy wtedy godzinę czekania na kolegę i z nudów postanowiliśmy poszwendać się po markecie. Jednym z pierwszych tej sieci, pięknym i pachnącym. Po kwadransie znowu smażyliśmy się na krawężniku, wyprowadzeni przez ochroniarza. „Bo nic nie kupujecie” – rzucił na odchodne.
24 lata później otwieram gazetę i czytam, że MarcPol upadł. Trochę to trwało, ale w końcu wyprosili wszystkich.
16 czerwca 2016