Ostatnio zadzwoniła do mnie telemarketerka z Fiata. Niepełną polszczyzną (patrz: niska stopa bezrobocia) zaprosiła mnie na jazdę próbnę fiatem 500 X. Nie za bardzo wiedziałem co to ten X, ale wyjaśniła, że to przestronny SUV. Potem przypomniałem sobie 500 L i zwizualizowałem jak można go jeszcze napompować. Na szczęście dopiłem już kawę.
Ale wygląda na to, że jak już się ze mną Fiat skontaktuje, to poproszę, by oddzwonili jak będą mieli na placu nowego jeepa renegade. Zawsze chciałem zobaczyć to dziwactwo z bliska, a teraz zrobili lifting. Mniejsza o budę, którą w końcu sensownie pomalowali. Auto waży 1,5 tony, ma nadwozie, któremu nie po drodze z zasadami aerodynamiki, zaś pod maską monstrualny trzycylindrowy silnik o pojemności 1.0 litra. Wiem, wiem, że teraz z trzech cylindrów można wycisnąć i 120 koni, ale i tak nie mogę się doczekać momentu, kiedy będę próbował wyprzedzić nim ciężarówkę z Biedronki.
14 października 2018