W zeszłym roku obiecałem sobie, że w wakacje posprzątam szopę, bo po 10 latach zaczęła żyć własnym życiem. Udało mi się ją doprowadzić do używalności ostatniego dnia wakacji, a potem pamiętam, że spadł deszcz. Było to tak oczyszczające doświadczenie (zwłaszcza deszcz), że obiecałem sobie w 2019 dużo więcej z życia powyrzucać. Ciężko idzie – ale jak ma iść? Jak ktoś świadomie rezygnuje z pościgów i polowań, to siłą rzeczy zostaje mu zbieractwo. I tak od lat, tak od lat. (G. Łobaszewska)
No więc idzie ciężko z tym wyrzucaniem, ale już naskładałem z 5 metrów sześciennych towarku do kontenera, który lada dzień zamówię. Sprawne rzeczy pójdą na OLX, bo uznaję tylko wyrzucanie śmieci. Rozważam np. wystawienie do działu „oddam” saaba z bagażnikiem części. Uznałem, że nawet jak go wyrychtuję, to odczuję z tego powodu tylko chwilową satysfakcję. Poza tym, zajął mi całe miejsce w dopiero przecież posprzątanej szopie. To będzie dopiero katharsis, prawie jak u Dody.
Postanowiłem wyrzucić też narzekanie. Tu ekstremalnie nie jest lekko, bo jestem malkontentem a do tego właśnie wypełniłem drugą w tym roku korektę PIT-36 na swoją niekorzyść. Niemniej, jeżeli od jutra zacznę przy Was narzekać, to przypomnijcie mi, proszę, kopniakiem w dupę.
Edit: nie dotyczy DJ-ów z RC – bez narzekania nigdzie nie dojedziemy.