To taki jeden z obrazków, jakie zapamiętałem z czasów kiedy byłem gówniakiem. Jest letni wieczór, pod sufitem goła żarówka na drucie, w ganku kręcą się muchy i wszyscy domownicy, bo to pora kolacji. Przy drzwiach na ławce siedzi dziadek i opowiada tę historię.

O Rusku, który po pijanemu ubliżał i strzelał do Matki Boskiej, ale tego samego wieczora sprawiedliwości stało się zadość – bo się zastrzelił.
Myślałem wtedy, że to niezła opowieść, ale chyba dziadek ją opowiada żeby dzieci się bały. A tu po latach na krzyżyku w polu znajduję tablicę. Musiało to być w okolicy wydarzenie.