Zgodnie ze sztuką powinienem dzisiaj na koniec usmażyć taką playlistę, żeby wszystkim było przykro, że tego radia już nie będzie. Niestety, ostatnim dniem nadawania będzie Wielka Sobota i nawet nie wiem kiedy przestawią wajchę.

Latem 2005 roku zadzwonił do mnie Piotr Lenart, z pytaniem „nie chciałbyś znowu porobić radia?”. Wtedy byłem od czterech lat poza radiem, nie licząc kręcenia korbą od przydomowego masztu antenowego raz w tygodniu. Zawołano mnie na DJ-a, ale miałem dość siły i argumentów, by przekonać dyrekcję, że DJ musi być na antenie wiarygodny, a słuchacze nie są głupi, więc tego nie „kupią”. Pozwolono mi więc wymyślić w tym radiu wszystko, co pozostawało niewymyślone: format muzyczny, jingle (przetrwały do dziś), logo (również) i dwie pierwsze strony www.


Radio eR było Radiem eR przez pierwsze dwa lata. Dynamiczne, pozytywne, spójne programowo i nienachalne w warstwie ewangelizacyjnej. Nie przekonywało przekonanych, zamiast tego prowokowało do myślenia bałaganiarzy takich jak ja. Potem zaczęło się chodzenie na skróty: najpierw dewastacja formatu, potem radio konfesyjne, potem wegetacja związana z oczekiwanym ponownym wchłonięciem do Plusa, potem niewolnictwo projektów unijnych a teraz biała flaga – czyli znowu Plus.
Nazwa Ewangeliczna Radość (eR) inspirowana była The Joy FM – nazwą sieci, której słuchał podczas swojego pobytu w USA pierwszy dyrektor eR, ks. Marek Pytko. Jego zawołanie „Pif! Paf! Idziemy do przodu!” czasem śmieszyło, ale z perspektywy czasu widzę, że to ono w połączeniu z jego entuzjazmem jednak popychało Radio eR do przodu. Będzie mi brakować – tego i pierwszego Radia eR.