Obejrzałem raz jeszcze na spokojnie „Sondę 2”. Z premierowego odcinka pamiętałem tylko, jak prowadzący pokazywał piłki w charakterze modeli planet i mówił ile kilometrów od nich jest obecnie sonda „Voyager”. Próbowałem się na tym skupić, ale z boku wylatywały jakieś „komcie z fejsa” i odwracały uwagę od samego przekazu. Chwilę z tym walczyłem, a potem pamiętam już tylko pytanie kolegi: „To kto to teraz robi?”. Poprzedzało je silne szturchnięcie. Na ekranie były napisy końcowe. Dlatego obejrzałem jeszcze raz.

Najmocniejszą stroną nowej „Sondy” jest czołówka. Sieknęła ją zupełnie nieznana mi agencja Eternal Monkeys. Temat główny pozostał ten sam – chociaż zabawne jest to, że dopiero teraz doczekał się umieszczenia w napisach końcowych prawdziwnego autora. Nowy aranż to dzieło Krzysztofa Pszony, który na niejednej płycie chleb jadł. „Sondę” chyba też oglądał, bo nie spieprzył tego.

W zasadzie mógłbym tylko to oglądać z nowej „Sondy”. Reszta nie tylko nie przynosi niczego nowego, a wręcz tylko niszczy legendę. Takie samo skakanie po tematach, choć – niestety – z minimalnie większą dawką wiedzy znajdziemy w „Galileo” czy „De Facto”, w programach na Discovery czy Fokusie. Piszę „niestety”, bo to się rymuje z „budżety”. A Solorz czy TTV nie biorą ode mnie pieniędzy za to, co pokazują. I nie każą dzieciom czekać do 21:50.
Autorzy „Sondy” planowali zakończyć jej emisję w 1989 roku. Chyba już zdawali sobie sprawę, że misja „Sondy” dobiega końca, a za chwilę telewizja przestanie być oknem na świat. Świat szeroko się otworzył, a telewizja powoli zmierza do momentu, w którym stanie się niewiele znaczącą popierdułką, przegrywając swoją linearną, nieprzystosowaną do czasów, konstrukcją z Internetem oraz VOD. Nowi włodarze TVP mówią, że nie będą się ścigać z tanią komercyjną konkurencją, a „Sonda 2” właśnie to robi. Czytam, że kolejne odkopywane formaty w drodze. To tania zmiana, taka gra na nostalgii. I owszem, da się to robić, ale kotlet trzeba odgrzewać powoli. Sama panierka nie wystarczy. Szkoda tej „Sondy”. Cieszę się tylko z tego, że twórcy składanki z muzyką z oryginalnej serii sprzedadzą teraz pewnie z kilka tysięcy egzemplarzy. Oni przynajmniej się przygotowali.