Rozpocząłęm eksterminację przydasiów ze strychu. Wyznaczyłem sobie ambitny plan – eliminuję jednego dziennie.
Ale boli. Plecak przecież można naprawić – wystarczy obciąć to co się spruło i doszyć z drugiej strony, cnie? Tylko… kurde, jeden fałszywy ruch nożykiem i już nie ma co doszywać. Szkoda, fajny plecak, przydałbysię :(