W ramach walki z prokrastynacją wybrałem się dziś do sklepu, gdzie nabyłem kupiłem 3 płyty OSB, kantówki, wkręty itd. Okazało się, że płyty nie mieszczą się do bagażnika, bo mają 125cm szerokości. Nożk*wa. Na dachu też się nie dało tego normalnie przyczepić, bo miałem o 20cm za krótkie pasy. Be positive, są nie dość długie. Kiedy tak się mocowałem z jedną płytą, wiatr powiał i przyjebał mi płytą stojącą na wózku w potylicę. Pogłaskałem się po czole, postałem 10 minut z głową przy masce, żeby guz był mniejszy, a potem wciągnąłem na dach pozostałem dwie płyty. Potem przejechałem z nimi przyczepionymi w poprzek 15km, uważając żeby nie zgubić. Potem była ta fajniejsza część, czyli krajzega i wkrętarka. Skończyłem jak już było ciemno. Fuszerki nie ma. Podwójne ściany, ocieplenie, tylko wejść i kimać. Ale znając zwyczaje mojego psa, oleje co mu wystawiłem i znajdzie se teraz jakieś nowe pudełko po komputerze…
12 listopada 2016