Jak mam trochę czasu, to lubię sobie włączyć film na Netflixie – obowiązkowo z lektorem ORAZ napisami.

Lektor:
– Możesz mieć moje zdjęcia z kolczykami na sutkach, jak walę od tyłu Kapitana Kangura – im zależy tylko na akcjach!

Napisy:
– Możesz zamieszczać moje zdjęcia, jak posuwam Pana Tik-Taka, ale ich obchodzą tylko akcje!

I z jednej strony niby trzymam z gośćmi od napisów, bo włożyli pewien wysiłek intelektualny, aby dopasować do nadwiślańskiego kontekst nowojorski. Z drugiej jednak strony wersji lektorskiej trudno odmówić plastyczności.

Serduszko – lektor, lajk – napisy.